niedziela, 30 stycznia 2011

Moje instrumenty - historia jakich wiele....

Tak myślę, pocieszam się chyba bardziej, że nie ja jeden takie "interesy życia' na instrumentach robiłem. A jak to było? Już opisuję.

Jako nastolatek poznałem się z Wojtkiem, prowadzącym wówczas sklep RTV w którym można było zakupic również keybordy CASIO. Tego co się działo w głowie nieopierzonego chłoptasia(czyli mojej) po ograniu modelu MT-750 nie sposób opisać. Efekt był dość łatwy do przewidzenia, przypuściłem atak na kasę rodziców i po tygodniowej kampanii, nabyłem ten sprzęt CASIO MT-750.





Sprawował się naprawdę dzielnie. Grałem długo i naprawdę dużo. Zagrałem na nim na kilku weselach. Było to możliwe dzięki protekcji w/w Wojtka, z którym to i "weteranem" sceny weselnej - Mirkiem - graliśmy przez kilka lat to tu, to tam.
Casio jakie jest, każdy wie. Można było zagrać, ale - żadnej dynamiki na klawiszach, żadnej pamięci, minimalna edycja brzmienia. Ale i tak było pięknie ;-)

Szybko spostrzegliśmy, że przydało by się coś brzmiącego bardziej realnie - YAMAHA!
Padło na model PSR-500. Do dziś nie mogę wyjść z podziwu w jaki przekombinowany sposób było to załatwiane. Otóż ja i Wojtek daliśmy odliczona gotówkę jakiemuś gościowi jeżdżącemu do Niemiec (nie chcę wiedzieć po co) i tam właśnie niby to taniej (wierzę do dziś, że właśnie tak było) zakupił nam 2 egzemplarze.
I tak po długim i niecierpliwym oczekiwaniu stałem się przeszczęśliwym posiadaczem Yamahy PSR-500. Casio sprzedałem dzieciom znajomego ;)


Yamaha sprawowała się niezawodnie bardzo długo. Wiele wesel, kilka przeprowadzek, ożenek i pojawienie się potomstwa. Yamaha brzmiała naprawdę przekonująco (zwłaszcza w porównaniu z Casio. Można było to i owo zapisać w miniaturowej pamięci.
Wtedy już sporo rozmawialiśmy o możliwości zapisu danych na dyskietkach, czy edycji w komputerze, ale to były sprawy o których pojęcia nie mieliśmy, i nie dziwne, skoro komputery PC dopiero się upowszechniały. Pierwszego PCta nabyłem w roku 2000, a rzeczy opisywane tu działy się ok 10 lat wcześniej.
Czas mijał. To mogło oznaczać tylko jedno: zmiany!
PSR-500 kupił pewien dziwny człowiek z Myszkowa, który nie miał za wiele pojęcia o klawiszach. Sam zaś produkował wykrywacze metalu, tyle ;)

I tak zakupiłem kolejny nowiuśki instrument YAMAHA PSR-540 (na raty - nigdy więcej!). Miał wszystko to czego mi brakowało w poprzednim. Stację FDD, duży czytelny wyświetlacz, rewelacyjne efekty, sequencer, brzmienia XG itd. Ograłem go w sklepie, a już za tydzień czy dwa miałem go w domciu :D
Ten sprzęt to tak wielki przeskok, jakiego już więcej nie było mi dane zaznać. Oczywiście przesiadka z Casio MT-750 na PSR-500 to porównując jak pokonanie samolotem bariery dźwięku. Idąc tym tropem z PSR-500 na PSR-540 - to jak lot w kosmos. Dalsze porównania pozostawię dla kolejnych instrumentów ;-))





Dlaczego był to krok tak przełomowy napiszę następnym razem. (cdn).....